CELEBRITIES III - Irena Anders i Feliks Konarski
Interviews/ Wywiady by Peter Grajda
During my stay in England in late 80’s, I worked as a freelancer for the London’s newspaper "The Polish Daily & Soldiers Daily”. At that time, I had a pleasure to meet and interviewed a few members of the post-war Polish Immigrant Community. Among them were, a wife of general Wladyslaw Anders, Irena Anders (1920-2010) and the legendary Polish lyrics’ writer and singer Feliks Konarski, Ref-Ren (1907-1991). Both of them as members of the performing arts troupe "Polish Parade" within general Anders' Army-2nd Corps, traveled onboard MS BATORY in 1944. Therefore, I thought it may be interesting to recall and present the mentioned above interviews on this particular website... Unfortunately, it's available in Polish only - the two original materials from 1989 have been posted below…
Podczas pobytu w Anglii pod koniec lat’80, jako wspolpracownik londynskiego "Dziennika Polskiego i Dziennika Zolnierza” mialem przyjemnosc poznac i przeprowadzic wywiady z kilkoma przedstawicielami powojennej Polskiej Emigracji. Do osob tych nalezala miedzy innymi zona generala Andersa, Irena Anders (1920-2010), a takze legendarny autor tekstow i piesniarz Feliks Konarski, Ref-Ren (1907-1991). Oboje jako czlonkowie zespolu teatralnego II Korpusu generala Andersa ("Polska Parada") uczestniczyli w transporcie wojska na pokladzie MS BATORY w 1944. W zwiazku z tym, chcialbym przypomniec Ich postacie i wspomniane wywiady wlasnie na tej stronie internetowej, dedykowanej historii polskich transatlantykow. Dwa archiwalne wywiady z 1989 roku zamieszczam ponizej...
1. GENERALOWA W RANDZE KAPRALA
Rozmowa z Irena Anders (Renata Bogdanska) - Londyn, maj 1989
CULTURE.PL - Irena Andres - In English
Irena Anders, wdowa po generale Wladyslawie Andersie, od zakonczenia Drugiej Wojny Swiatowej mieszka w Londynie. Aktywnie uczestniczy w zyciu spolecznym Polskiej Emigracji. Wielu zna Ja jako piosenkarke wystepujaca pod pseudonimem Renata Bogdanska. O latach minionych i wydarzeniach ostatnich miesiecy rozmawia z Pania Generalowa, Piotr Wieslaw Grajda... Piotr Wieslaw Grajda: Kilka tygodni temu, we Wloszech uczestniczyla Pani w obchodach 45 rocznicy bitwy o Monte Cassino. Byly to obchody szczegolnie uroczyste. Co najbardziej utkwilo pani w pamieci? Irena Anders: Wiele bylo wzruszajacych i pieknych chwil. Zaliczyc do nich musze niewatpliwie spotkanie z Ojcem Swietym, Janem Pawlem II, ktory w obecnosci tysiecy ludzi wymienil moje imie i powital mnie na audiencji niezwykle serdecznie. Byly rowniez inne wzruszajace zdarzenia... Tak sie sklada, ze z data zwycieskiej bitwy pod Monte Cassino zbiega sie data smierci mojego meza. W zwiazku z tym, 12 maja chcialam sie wybrac do kosciola na nabozenstwo. Zwierzylam sie z tego, dzien wczesniej, znajomej, ktora wskazala mi najblizszy naszego hotelu, maly wloski kosciolek. O moich zamiarach nikomu wiecej nie mowilam. Gdy przyszlam na wieczorna msze, kosciol byl wypelniony Korpusowcami - wielu w mundurach, z odznaczeniami, w pelnej gali. Bylam tym niezmiernie zaskoczona. Ksiadz wyglosil specjalne kazanie o przelanej krwi polskich zolnierzy, a w oczach miejscowej ludnosci widzialam lzy. Pod koniec mszy wszyscy zaspiewali "O Panie, ktory jestes na niebie". Byl to spiew tak donosny, grzmiacy, ze wielkiego wzruszenia, ktore mnie wowczas ogarnelo nie potrafie opisac. Za pamiec o mezu i to wspaniale duchowe przezycie chcialabym goraco podziekowac wszystkim, ktorzy byli tam obecni. Na Monte Cassino przyjechalo bardzo wiele osob prosto z Polski. Na zawsze pozostanie mi w pamieci moment, gdy otoczyly mnie polskie kobiety z dziecmi i stojac w milczeniu patrzyly sie na mnie... |
Nie wiedzialam, co mam ze soba zrobic, a wtedy jedna z nich powiedziala, ze one chca sie po prostu na mnie napatrzec. Podawaly mi rece, calowaly i sciskaly. Pytalam sie, "Za co?, Dlaczego?", a one odpowiedzialy, "Pani zawsze podtrzymywala nas na duchu i robi to nadal"... Czesto mowi sie "My-emigranci" i "Oni-w kraju"... To, co sie stalo z Polska po II Wojnie Swiatowej, niewiarygodnie podzielilo nasz narod i jest to tragicznie smutne. A przeciez wszyscy jestesmy Polakami, z tej samej krwi i kosci. Kiedy bedziemy znowu tworzyc naprawde jedno?
W srodowisku Polskiej Emigracji jest Pani osoba powszechnie znana i szanowana. Czy jest Pani zwiazana z jakas organizacja emigracyjna?
Bylam i jestem zawsze zwiazana z Kolem Kobiet-Zolnierzy, w ktorym pelnie funkcje przewodniczacej. W przeszlosci, tuz po smierci meza, bylam rowniez przez rok przewodniczaca "Skarbu Narodowego". Musialam jednak z tej funkcji zrezygnowac poniewaz pelnienie jej trudno bylo pogodzic z moja praca artystyczna.
Pani kariere artystyczna rozpoczela sie przed wybuchem wojny. Wkrotce potem trafila Pani do zespolu artystycznego II Korpusu generala Andersa. Jak do tego doszlo?
W 1938 ukonczylam gimnazjum we Lwowie i podjelam studia w Instytucie Muzycznym, gdzie uczylam sie gry na fortepianie i spiewu. Po zajeciu Lwowa przez wojska sowieckie w 1940, rozpoczelam wystepy w jednym z lwowskich teatrow. Praca ta jednak zupelnie mnie nie satysfakcjonowala, bo ograniczala sie w zasadzie tylko do statystowania. W tym czasie, znany kompozytor przebojow filmowych Henryk Wars zaczal organizowac duzy zespol muzyczny "Zachodnia Ukraina". Zglosilam sie tam razem z wieloma polskimi artystami, miedzy innymi z Feliksem Konarskim, Jego zona Nina Olenska, Zofia Terne, Gwidonem Boruckim, Feliksem Fabianem i innymi. Wyjezdzalismy na wystepy na teren Rosji Sowieckiej, ale nie trwalo to dlugo, bo w obliczu wojny Rosji z Niemcami zabraklo srodkow na dzialalnosc "Zachodniej Ukrainy". Zespol sie rozpadl - okolo 30-osobowa orkiestra Henryka Warsa zostala w Taszkiencie, a wieszosc solistow musiala szukac nowego zajecia. Feliks Konarski postanowil jednak nie rezygnowac z pracy artystycznej.
Pod Jego przewodnictwem rozpoczal dzialalnosc kameralny zespol piosenkarski. Byli w nim procz mnie i Konarskiego, Nina Olenska, Gwidon Borucki, Stanislaw Ruszala i Feliks Fabian. Rozpoczelismy wystepy znowu. Gdy dotarla do nas wiadomosc o tworzeniu Armii Polskiej bylismy na dalekiej polnocy... Postanowilismy dotrzec do polskich punktow zbornych. Nie bylo to takie latwe biorac pod uwage fakt, ze przed nami byly setki kilometrow, a pociagi prawie wcale nie jezdzily. Podroz nasza trwala kilka dni. W tym samym czasie, podobna decyzje o jak najszybszym dotarciu do Polskiej Armii podjal Henryk Wars ze swoja orkiestra. W ten sposob ponownie sie polaczylismy i utworzylismy duzy, ok 40-osobowy zespol reprezentacyjny Armii Polskiej pod nazwa "Polska Parada". W 1942 roku, w Teheranie odbyly sie pierwsze oficjalne koncerty.
"Polska Parada" jako zespol reprezentacyjny nowo utworzonej Polskiej Armii odgrywal niezwykle wazna role propagandowa popularyzujac polska problematyke. Zespol ten dawal koncerty dla zolnierzy amerykanskich, angielskich, wystepowal przed irackim krolem i w wielu innych, waznych z politycznego punktu widzenia, okolicznosciach. Duzym sukcesem politycznym, propagandowym i artystycznym bylo zajecie przez zespol II Korpusu pierwszego miejsca na zorganizowanym w Rzymie Festiwalu Muzyki Miedzynarodowej... "Polska Parada" miala jednak, przede wszystkim niesc otuche i rozrywke zolnierzowi polskiemu...
Oczywiscie ze tak. Duze, reprezentacyjne koncerty odbywaly sie tylko na specjalne okazje, natomiast koncerty dla naszych zolnierzy organizowalismy codziennie. Niejednokrotnie docieralismy na sama linie frontu. Ze zrozumialych wzgledow mogly to byc tylko male grupy artystyczne. Ja nalezalam do zespolu Ref-Rena czyli Feliksa Konarskiego, autora tekstu piesni "Czerwone Maki na Monte Cassino". Te male zespoly liczyly po 3-5 solistow i po 2 muzykow. Najpopularniejszymi instrumentami byl akordeon i gitara, ale zdarzal sie czasami fortepian. Zasiadal wtedy do niego Alfred Schultz, kompozytor muzyki do "Czerwonych Makow". Wystepowalismy zwykle w malych zespolach, bo tylko w taki sposob moglismy dotrzec do jak najwiekszej liczby zolnierzy.
Bardzo utkwil mi w pamieci 17 maja 1944 roku. Byl to dzien poprzedzajacy bitwe o Monte Cassino. wystepowalismy tego dnia w Sztabie Glownym, ktory znajdowal sie obok miasteczka Cassino. Wtedy, podczas tego wystepu, niby wszyscy sie smieli, bili brawa, ale cos wisialo w powietrzu... Zaraz po wystepie, kazano nam wlozyc helmy i wsiadac do ciezarowki, aby jak najszybciej odjechac na miejsce zakwaterowania. W pewnej chwili zrobilo sie jakby zupelnie ciemno, a potem pojawily sie przerazliwe detonacje i blyski. Byl to poczatek ostatecznego ataku na wzgorze Cassino...
Po zakonczeniu wojny, demobilizacji i zamieszkaniu w Anglii, rozstala sie Pani na kilka lat z piosenka. Czy mialo na to jakis wplyw malzenstwo z generalem Andersem?
Nie ma co ukruwac, ze malzenstwo z generalem Andersem, zawarte w 1948 roku, przeszkadzalo mi troche w tym, aby nadal wystepowac... Poczatkowo, ze wzgledu na pozycje meza postanowilam zrezygnowac ze spiewania i jako kapral przeszlam do rezerwy, zarowno jesli chodzi o wojsko, jak i poczynania artystyczne. Poza tym, wkrotce urodzila nam sie corka Anna-Maria dla ktorej trzeba bylo zarezerwowac czas niezbedny na wychowanie.
W srodowisku Polskiej Emigracji jest Pani osoba powszechnie znana i szanowana. Czy jest Pani zwiazana z jakas organizacja emigracyjna?
Bylam i jestem zawsze zwiazana z Kolem Kobiet-Zolnierzy, w ktorym pelnie funkcje przewodniczacej. W przeszlosci, tuz po smierci meza, bylam rowniez przez rok przewodniczaca "Skarbu Narodowego". Musialam jednak z tej funkcji zrezygnowac poniewaz pelnienie jej trudno bylo pogodzic z moja praca artystyczna.
Pani kariere artystyczna rozpoczela sie przed wybuchem wojny. Wkrotce potem trafila Pani do zespolu artystycznego II Korpusu generala Andersa. Jak do tego doszlo?
W 1938 ukonczylam gimnazjum we Lwowie i podjelam studia w Instytucie Muzycznym, gdzie uczylam sie gry na fortepianie i spiewu. Po zajeciu Lwowa przez wojska sowieckie w 1940, rozpoczelam wystepy w jednym z lwowskich teatrow. Praca ta jednak zupelnie mnie nie satysfakcjonowala, bo ograniczala sie w zasadzie tylko do statystowania. W tym czasie, znany kompozytor przebojow filmowych Henryk Wars zaczal organizowac duzy zespol muzyczny "Zachodnia Ukraina". Zglosilam sie tam razem z wieloma polskimi artystami, miedzy innymi z Feliksem Konarskim, Jego zona Nina Olenska, Zofia Terne, Gwidonem Boruckim, Feliksem Fabianem i innymi. Wyjezdzalismy na wystepy na teren Rosji Sowieckiej, ale nie trwalo to dlugo, bo w obliczu wojny Rosji z Niemcami zabraklo srodkow na dzialalnosc "Zachodniej Ukrainy". Zespol sie rozpadl - okolo 30-osobowa orkiestra Henryka Warsa zostala w Taszkiencie, a wieszosc solistow musiala szukac nowego zajecia. Feliks Konarski postanowil jednak nie rezygnowac z pracy artystycznej.
Pod Jego przewodnictwem rozpoczal dzialalnosc kameralny zespol piosenkarski. Byli w nim procz mnie i Konarskiego, Nina Olenska, Gwidon Borucki, Stanislaw Ruszala i Feliks Fabian. Rozpoczelismy wystepy znowu. Gdy dotarla do nas wiadomosc o tworzeniu Armii Polskiej bylismy na dalekiej polnocy... Postanowilismy dotrzec do polskich punktow zbornych. Nie bylo to takie latwe biorac pod uwage fakt, ze przed nami byly setki kilometrow, a pociagi prawie wcale nie jezdzily. Podroz nasza trwala kilka dni. W tym samym czasie, podobna decyzje o jak najszybszym dotarciu do Polskiej Armii podjal Henryk Wars ze swoja orkiestra. W ten sposob ponownie sie polaczylismy i utworzylismy duzy, ok 40-osobowy zespol reprezentacyjny Armii Polskiej pod nazwa "Polska Parada". W 1942 roku, w Teheranie odbyly sie pierwsze oficjalne koncerty.
"Polska Parada" jako zespol reprezentacyjny nowo utworzonej Polskiej Armii odgrywal niezwykle wazna role propagandowa popularyzujac polska problematyke. Zespol ten dawal koncerty dla zolnierzy amerykanskich, angielskich, wystepowal przed irackim krolem i w wielu innych, waznych z politycznego punktu widzenia, okolicznosciach. Duzym sukcesem politycznym, propagandowym i artystycznym bylo zajecie przez zespol II Korpusu pierwszego miejsca na zorganizowanym w Rzymie Festiwalu Muzyki Miedzynarodowej... "Polska Parada" miala jednak, przede wszystkim niesc otuche i rozrywke zolnierzowi polskiemu...
Oczywiscie ze tak. Duze, reprezentacyjne koncerty odbywaly sie tylko na specjalne okazje, natomiast koncerty dla naszych zolnierzy organizowalismy codziennie. Niejednokrotnie docieralismy na sama linie frontu. Ze zrozumialych wzgledow mogly to byc tylko male grupy artystyczne. Ja nalezalam do zespolu Ref-Rena czyli Feliksa Konarskiego, autora tekstu piesni "Czerwone Maki na Monte Cassino". Te male zespoly liczyly po 3-5 solistow i po 2 muzykow. Najpopularniejszymi instrumentami byl akordeon i gitara, ale zdarzal sie czasami fortepian. Zasiadal wtedy do niego Alfred Schultz, kompozytor muzyki do "Czerwonych Makow". Wystepowalismy zwykle w malych zespolach, bo tylko w taki sposob moglismy dotrzec do jak najwiekszej liczby zolnierzy.
Bardzo utkwil mi w pamieci 17 maja 1944 roku. Byl to dzien poprzedzajacy bitwe o Monte Cassino. wystepowalismy tego dnia w Sztabie Glownym, ktory znajdowal sie obok miasteczka Cassino. Wtedy, podczas tego wystepu, niby wszyscy sie smieli, bili brawa, ale cos wisialo w powietrzu... Zaraz po wystepie, kazano nam wlozyc helmy i wsiadac do ciezarowki, aby jak najszybciej odjechac na miejsce zakwaterowania. W pewnej chwili zrobilo sie jakby zupelnie ciemno, a potem pojawily sie przerazliwe detonacje i blyski. Byl to poczatek ostatecznego ataku na wzgorze Cassino...
Po zakonczeniu wojny, demobilizacji i zamieszkaniu w Anglii, rozstala sie Pani na kilka lat z piosenka. Czy mialo na to jakis wplyw malzenstwo z generalem Andersem?
Nie ma co ukruwac, ze malzenstwo z generalem Andersem, zawarte w 1948 roku, przeszkadzalo mi troche w tym, aby nadal wystepowac... Poczatkowo, ze wzgledu na pozycje meza postanowilam zrezygnowac ze spiewania i jako kapral przeszlam do rezerwy, zarowno jesli chodzi o wojsko, jak i poczynania artystyczne. Poza tym, wkrotce urodzila nam sie corka Anna-Maria dla ktorej trzeba bylo zarezerwowac czas niezbedny na wychowanie.
Kiedy zaczela Pani ponownie wystepowac i dlaczego?
Zadecydowal o tym przypadek. Na poczatku lat '50 bylam kiedys w Monachium i odwiedzilam tam swoich znajomych, ktorzy pracowali w Radiu Wolna Europa, Wiktora Budzynskiego i Janka Markowskiego. Obaj pracowali w dziale muzycznym RWE... Jedno z pierwszych pytan jakie padlo, gdy sie spotkalismy to, czy ja w ogole juz nie bede spiewac? Odpowiedzialam, ze juz nawet nie sni mi sie spiewanie. Na to, Budzynski zaczal nalegac zebym cos dla niego zaspiewala. Tak mnie namawial, ze wreszcie zgodzilam sie... No i byl to niewinny poczatek calego szeregu moich nagran muzycznych dla Radia Wolna Europa, a jednoczesnie powrot na scene.
Szczerze musze przyznac, ze bylam szczesliwa z takiego obrotu sprawy - tym bardziej ze moj maz byl takze zadowolony i cieszyl sie razem ze mna. Nawiazalam wspolprace z Marianem Hemarem, ktory zaczal pisac dla mnie teksty, a Leopold Kielanowski, prezes londynskiego ZASP (Zwiazku Artystow Scen Polskich) zwrocil sie do mnie, abym wystapila w "Krolowej Przedmiescia", spektaklu muzycznym wystawianym na scenie Ogniska Polskiego w Londynie... Wiele osob bylo zgorszonych, ze zona generala Andersa jest na scenie, ale pomalu ludzie przyzwyczaili sie do tego, ze gram i mozna mnie zobaczyc na scenie.
W latach '50 rozpoczela Pani takze wspolprace z angielskim radiem BBC, nagrywanie plyt oraz wystepy zagraniczne...
Gdy juz wiedzialam, ze wracam do spiewania na dobre, zglosilam sie z moim akompaniatorem, Jerzym Kropiwnickim do BBC na probne przesluchanie. Wypadlo ono bardzo korzystnie, czego rezultatem bylo zakwalifikowanie mnie do pierwszej kategorii solistow. Bylo nas piecioro, ktorzy spiewali wowczas miedzynarodowy repertuar w BBC. Przez piec lat mojej pracy w BBC nagralam okolo 1000 piosenek. Byly one spiewane po polsku, angielsku, francusku, a nawet zydowsku.
Pod koniec lat '50 nagralam kilka plyt dlugograjacych. Byly one wydane przez wytwornie "Melodia", ktora prowadzil w Chicago polski impresario, Jan Wojewodka. Tak jak Pan wspomnial byly tez wystepy zagraniczne... Osmiokrotnie wyjezdzalam z koncertami do USA, spiewalam we Francji, Szwecji, Wloszech, a takze w Izraelu. Przede wszystkim byly to koncery dla polskiej publicznosci, ale nie tylko. Zawsze wystepowalam jako Renata Bogdanska lub, po prostu RENATA i nic mnie nie zloscilo bardziej, niz to, gdy mowilo sie lub pisalo, ze spiewa Irena Anders. W mojej karierze scenicznej nigdy nie uzywalam nazwiska meza.
Obecnie wystepuje Pani rzadziej niz dawniej, ale spiewa Pani nadal. Gdzie mozna Pania uslyszec najczesciej i w jakim repertuarze?
Obecnie, wystepuje przede wszystkim podczas roznych wieczorow okolicznosciowych w srodowiskach polskiej Emigracji - zawsze z moja dlugoletnia akompaniatorka, Maria Drue. Nigdy nie odmawiam wystepow dla ludzi starszych, chorych i samotnych. Niedawno bralam udzial w spektaklu poswieconym tworczosci Mariana Hemara, ktory byl wystawiany przez Teatr Nowy w POSK-u (Polski Osrodek Spoleczno Kulturalny w Londynie). Przedstawienie cieszylo sie duzym powodzeniem. Uczestniczylam takze ostatnio w nagraniu plyty pt. "Pozwolcie nam zyc!". Dochod ze sprzedazy przeznaczony jest na pomoc chorym dzieciom w Polsce...
Spiewam nadal piosenki liryczne, sentymentalne - mowiace o milosci i tesknocie. W tym repertuarze czuje sie najlepiej i taka melodyjna, ciepla piosenke chcialabym spiewac zawsze. Nie podobaja mi sie piosenki dzisiejsze. Sa za glosne, teksty wydaja sie byc pozbawione sensu i artystycznego kunsztu. Podziwiam jednak w muzyce mlodego pokolenia sztuke aranzacji, ktora naprawde osiagnela obecnie fenomenalny poziom.
Pani jako artystka, a general Anders jako wojskowy i polityk mieliscie chyba skrajnie rozne zainteresowania. Jak godziliscie Panstwo je ze soba?
Biorac pod uwage nasze profesje, mozna rzeczywiscie stwierdzic, ze bylismy bardzo rozni, ale tak nie bylo. Moj maz byl z zawodu wojskowym, ale jednoczesnie byl czlowiekiem niezwykle wrazliwym. Uwielbial teatr i muzyke. Nigdy nie opuscil zadnego mojego przedstawienia. W zyciu prywatnym nie byl generalem. Byl niezwykle serdeczny, bezposredni i przyjacielski dla wszystkich. Zawsze mial wiele zrozumienia i tolerancji. Nie chce Go glorifikowac, ale to byl wspanialy czlowiek, ktory potrafil dac zyjacym obok Niego ludziom wiele milosci i szczescia. Czy mozna w stosunku do kogos takiego mowic o problemach zwiazanych z odmiennoscia zainteresowan?
Pani Ireno, czy w krazacych o Generale opiniach i sadach sa takie ktore Pania draznia?
Tak, sa takowe. Do sadow takich nalezy twierdzenie, ze maz byl antysemita. Ludzie ktorzy glosza takie poglady zapominaja o tym, jak wielu Zydow wyprowadzil On z sowieckich obozow ratujac Ich tym samym przed pewna smiercia. Zapominaja oni rowniez o tym, ze wlasnie Anders zabranial scigac i wymierzac kary Zydom, ktorzy dezerterowali z Armii, gdy byla ona juz na Bliskim Wschodzie. Jest to bardzo przykre, ze nie pamieta sie o tym.
W jednej ze swoich piosenek ze slowami Hemara spiewa Pani o wlasnej corce, a konkretnie snuje Pani humorystyczne rozwazania nad tym jak potoczy sie Jej zycie. Co robi i gdzie mieszka Anna Maria?
Corka nie wyszla za maz za generala, tak jak ja, to sugerowalam w piosence. Mezem Jej jest dyplomata amerykamski i oboje mieszkaja obecnie w Monachium. Anna Maria skonczyla studia ekonomiczne i prowadzi prace naukowa na jednej z rzymskich uczelni. Spiewac jak matka nie chce!
Slyszalem, ze wladze w Polsce chca wydac oslawiona ksiazke generala Andersa "Bez Ostatniego Rozdzialu"... Czy moze Pani cos na ten temat powiedziec?
Istotnie, w kwietniu tego roku zwrocono sie do mnie z prosba o wyrazenie zgody na wydanie tej ksiazki w kraju... Chcialabym, aby ta ksiazka ukazala sie w Polsce, a tym samym zeby moglo ja przeczytac jak najwiecej ludzi - bo przeciez po to zostala napisana. Jednak, w ciagu ostatnich kilku miesiecy zostalo wydrukowanych w krajowym "Tygodniku Kulturalnym" 49 odcinkow bedacych fragmentami tej ksiazki. Niestety, zostaly one opublikowane bez mojej wiedzy, a poza tym pominieto istotne fragmenty i fakty. Skad moge miec pewnosc, ze z drukiem ksiazki nie bedzie podobnej, cenzorskiej historii? Decyzji ostatecznej jeszcze nie podjelam. Na dzien dzisiejszy, jestem jedynie pewna, ze gdyby doszlo do ewentualnego druku, to wydawca powinno byc wylacznie ktores z wydawnictw katolickich.
Pani Ireno, z nadzieja ze rodacy w kraju beda mogli zapoznac sie w calosci z ksiazka generala Andersa - bez zadnych skrotow i przemilczen, a tym samym ze wszyscy bedziemy mogli poznac prawdziwa historie Drugiej Wojny Swiatowej, chcialbym podziekowac za rozmowe i zyczyc wszystkiego najlepszegp.
Dziekuje rowniez.
Londyn, czerwiec 1989
“Biuletyn POSK” (Londyn - Anglia, wrzesien 1989), “Tygodnik Polski” (Melbourne - Australia, 16 grudzien, 1990)
* Irena Anders zmarla 29 listopada, 2010 w Londynie w wieku 90 lat. Pochowana zostala na Cmentarzu Wojskowym pod Monte Cassino obok swojego meza, generala Wl. Andersa.
Irena Anders (pseudonim, Renata Bogdanska) spiewa wzruszajaca piosenke "Bilet do Lwowa" ze slowami Mariana Hemara
Irena Anders (nick name, Renata Bogdanska) is singing the "Ticket to Lviv", a heart touching nostalgic song with lyrics by Marian Hemar
Irena Anders (nick name, Renata Bogdanska) is singing the "Ticket to Lviv", a heart touching nostalgic song with lyrics by Marian Hemar
2. "CZERWONE MAKI" ZAKWITLY W NOCY
Rozmowa z Feliksem Konarskim (Ref-Renem) - Londyn, lipiec 1989
CULTURE.PL - Feliks Konarski and his song "The Red Poppies" - In English
Na przelomnie lipca i sierpnia 1989 wystapil w Londynskim Ognisku Polskim z programem pt. "Rozmowa z Nina czyli Emigraszki" legendarny Feliks Konarski (Ref-Ren). Nie ma chyba Polaka, ktory nie znalby Jego piosenek: "Umowilem sie z Nia na dziewiata", "Gdzie jest Twoj Tata, Smarkata?!", "Bilet do Lwowa" i wielu innych, a wsrod nich tej najbardziej znanej "Czerwone Maki na Monte Cassino". Z Feliksem Konarskim o Jego zyciu i tworczosci rozmawia Piotr Wieslaw Grajda...
Na przelomnie lipca i sierpnia 1989 wystapil w Londynskim Ognisku Polskim z programem pt. "Rozmowa z Nina czyli Emigraszki" legendarny Feliks Konarski (Ref-Ren). Nie ma chyba Polaka, ktory nie znalby Jego piosenek: "Umowilem sie z Nia na dziewiata", "Gdzie jest Twoj Tata, Smarkata?!", "Bilet do Lwowa" i wielu innych, a wsrod nich tej najbardziej znanej "Czerwone Maki na Monte Cassino". Z Feliksem Konarskim o Jego zyciu i tworczosci rozmawia Piotr Wieslaw Grajda...
Piotr Wieslaw Grajda: Kiedy powstal zaprezentowany w Londynie program i kto mial okazje juz go ogladac?
Feliks Konarski: Program ten, na ktory skladaja sie fragmenty ulubionych moich piosenek oraz wspomnien z minionych lat napisalem w 1984 roku - tuz po smierci zony, Niny Olenskiej. Jest to opowiesc o naszym wspolnym zyciu artystycznym, jako ze zona byla takze aktorka i piesniarka. Niejednokrotnie wystepowalismy razem... W naszym zyciu bylo wiele wzruszen i radosci. Premiera odbyla sie tutaj w Londynie, w 1985 roku. Potem z "Emigraszkami" jezdzilem niemal po calych Stanach Zjednoczonych. Jednak glownym miejscem wystepow bylo jak zawsze Chicago, gdzie mieszkam na stale.
Cala Pana tworczosc, w tym takze wspomniany ostatni program, jest niezwykle romantyczna i sentymentalna. Skad bierze sie w Panu tyle liryzmu?
Ludzie dziela sie na takich co czuja wiecej lub mniej. Mysle, ze naleze do tych pierwszych - z natury jestem romantykiem. Poza tym, na tulaczym zolnierskim i emigracyjnym szlaku duzo mozna bylo zobaczyc i przezyc. Zawsze towarzyszylo mi w zyciu wiele tesknoty oraz laczacej sie z nia nostalgii za ojczyzna i bliskimi ludzmi. Uczucia te bardzo wzmagaja to, co nazywamy romantyzmem i sentymentem. Nigdy nie potrafilem sie zasymilowac w stosunku do innych grup narodowosciowych - calym sercem i dusza jestem Polakiem, a wszyscy Slowianie maja chyba przeciez we krwi ten liryzm, o ktorym Pan wspomina. Przyznam, ze nielatwo byc romantykiem i zyc we wspolczesnym swiecie. Ale mimo to, warto nim byc! Sadze ze ludzie, ktorzy nie potrafia zdobyc sie chocby na odrobine sentymentu sa pozbawieni pewnej wwnetrznej radosci i ciepla. Zal jest mi Ich z tego powodu.
Na Pana koncertach zobaczyc mozna sporo ludzi mlodych. Jak Pan sadzi, dlaczego przychodza Oni na Pana wystepy?
Mysle, ze w wielu przypadkach przychodza Oni na koncerty, poniewaz po prostu slyszeli o mnie od swoich rodzicow lub dziadkow. Sa ciekawi tego jak wyglada i spiewa czlowiek, o ktorym opowiadaja najblizsi. Jednak wydaje mi sie takze, ze wielu z tych mlodych ludzi przychodzi na moje muzyczne przedstawienia dlatego, bo znajduja w nich cos innego - glebszego, bardziej sensownego i znaczacego niz to, co slysza codziennie w radiu czy dyskotece. Zawsze bardzo staralem sie, aby w moich piosenkach bylo nie tylko duzo ciepla i melodyjnosci, ale takze sensu i prostoty, ktora najszybciej traffia sie do sluchacza.
Mysle, ze mlodzi ludzie, gdy slysza cos takiego, co bezposrednio do nich przemawia, trafia do serca, nad czym nie musza sie zastanawiac, aby odnalezc sens, to chwytaja taka piosenke szybko i jest ona im bardzo potrzebna. Przykladem takiej piosenki jest, jedna z moich ulubionych "Bilet do Lwowa", ktora spiewa Renata Bogdanska (Irena Anders). Jest to piosenka mowiaca w sposob bardzo zwyczajny o tesknocie i marzeniach - uczuciach, ktore sa znane kazdemu czlowiekowi. Dzieki temu,potrafila ona wzruszac do lez nie tylko polskich emigrantow i to wlasnie bez wzgledu na wiek. Wspolczesna muzyka mlodziezowa oparta jest, w wiekszosci przypadkow, na trzech - czterech ubogich akordach. Jak dlugo mozna sluchac wciaz tych samych lub podobnych dzwiekow?!
Czy uwaza Pan, ze dzisiejsze mlode pokolenie jest mniej romantyczne i wrazliwe, niz to Pana?
Smutne to, ale sadze ze wlasnie tak jest... Dzisiaj, mlodzi ludzie otrzymuja wszystko od razu - wszystko jest Im podane jak na tacy. Nie maja za czym tesknic i marzyc. W jaki sposob moze sie zatem ksztaltowac i rozwijac ich wrazliwosc i romantyzm? Nie ma motywow, ktore moglyby pobudzac rozwoj tych cech. Poza tym, mlode pokolenie, jakze czesto wychowuje sie i dorasta obecnie w rodzinach, gdzie nie ma prawdziwej milosci i rodzinnej wiezi. Ma to niewatpliwie wplyw na ich psychike, a zwlaszcza na poziom uwrazliwienia.
Napisal Pan setki piosenek. Jest wsrod nich wiele niezapomnianych przebojow spiewanych przez najwieksze gwiazdy polskiego kabaretu, estrady i filmu - wystarczy wspomniec, chocby takie nazwiska jak Hanka Ordonowna, Andrzej Bogucki, Mieczyslaw Fogg, Zula Pogorzelska, Eugeniusz Bodo... Jednak najwieksza slawe przyniosly Panu "Czerwone Maki na Monte Cassino". Jak powstala ta piesn?
Rownoczesnie z utworzeniem II Korpusu generala Andersa, powstal duzy wojskowy zespol artystyczny pod nazwa "Polska Parada". Wystepowalo w nim wielu znanych przedwojennych artystow. Bylem w tej grupie takze i ja. Niejednokrotnie dawalismy koncerty dla zolnierzy na samej linii frontu. Z bliska widzialem tragedie i groze wojny. W pamietny wieczor, 17 maja 1944, dzien przed wielka bitwa, wystepowalismy w poblizu miasteczka Cassino. Wszyscy zdawali sobie sprawe, ze od bitwy ktora wkrotce ma sie rozpoczac zalezy nasz los i nasza przyszlosc...
Gdy po wystepie, w pospiechu wracalismy ciezarowkami na tyly, walka sie juz rozpoczela - gora klasztorna doslownie zionela ogniem. Po przyjezdzie na miejsce zakwaterowania w polozonym o jakies 80 km od Cassino, Campobasso, mimo ogromnego zmeczenia, nie moglem spac. Co chwile podchodzilem do okna i patrzylem na blyski artyleryjskiego ognia w oddali. Na ciemnym niebie tworzyly sie od tych wybuchow ogromne biale smugi. W glowie mialem cale mnostwo przeroznych mysli - chaos.
Polozylem sie na lozku i zamknalem oczy, zapadlem w pol-sen. I wlasnie wowczas, nagle zaczely mi sie ukladac pierwsze linijki tekstu "...Czy widzisz te gruzy na szcycie/ Tam wrog twoj sie ukryl jak szczur/ Musicie, Musicie, Musicie/ Za kark wziac i stracic go z chmur..." Zaczalem zpisywac to, co ukladalo sie w myslach. Zanotowalem dwie zwrotki i zaraz potem, w srodku nocy obudzilem Fredka (Alfreda Schutza). Bylem jak w goraczce. Pokazalem mu tekst i kazalem pisac muzyke. On patrzyl sie na mnie jak na wariata, ale usiadl przy pianinie i... zaczela ukladac sie melodia - powstawala bardzo szybko i jakby bardzo naturalnie. Wkrotce potem obudzilem reszte zespolu i jeszcze w nocy zrobilismy pierwsza probe... Mozna by zatem powiedziec, ze "Czerwone Maki zakwitly w nocy"...
Na drugi dzien rano, okolo 9:00 wyjechalismy ponownie w kierunku Cassino... Po drodze, zblizajac sie do wyznaczonego odcinka, ujrzalem samotny grob zolnierski - krzyz, a pod nim wiazanke czerwonych makow w lusce od pocisku. Pomyslalem sobie wtedy, ilez to nowych krzyzy przybylo tylko w ciagu tej jednej nocy! Wyjalem z kieszeni notes i jeszcze jadac w ciezarowce dopisalem kolejna trzecia zwrotke. Kiedy przyjechalismy na miejsce, dookola schodzili sie wyczerpani, zakurzeni i poranieni po nocnej walce zolnierze. W poblizu nas bylo Ich moze 30-40... Wkrotce nadeszli tez inni. Przyjechal general Anders z oficerami i odbyl sie polowy koncert, aby uczcic zwyciestwo... Feliks Fabian na kawalku kartonu przybitego do kija napisal duzymi literami tekst refrenu "Czerwonych Makow", bo chcielismy, zeby zolnierze spiewali z nami. A gdy juz spiewalismy, to lzy przeslanialy oczy absolutnie kazdemu...
Pierwszym solista ktory spiewal “Czerwone Maki” byl Gwidon Borucki. Potem jednak zostal On przeniesiony z naszej artystycznej grupy na inny odcinek frontu. W rezultacie, gdy w 1946 roku nadarzyla sie pierwsza okazja nagrania tej piesni na plyte, zaspiewal ja w studio wytworni plytowej w Mediolanie, Adam Aston. Znana jest takze z tego okresu wersja Radia BBC, gdzie ostatnia zwrotke Aston spiewa po wlosku.
Piesn "Czerwone Maki na Monte Cassino", 1944
The song "The Red Poppies on Monte Cassino", 1944 Lyrics - Feliks Konarski, Music - Alfred Schutze To see the lyrics' translation, click the "CC" (Closed Caption) icon in the right bottom corner of the YouTube screen |
"Monte Cassino" Lech Makowiecki, 2012
Piosenka wspolczesna, nawiazujaca do oryginalnego utworu "Czerwone Maki na Monte Cassino" i bohaterstwa polskich zolnierzy. Niezwykle wzruszajaca dla mnie, jako ze odnajduje w niej swoje wlasne doswiadczenia i uczucia kiedy to sam odwiedzilem legendarne Monte Cassino jako mlody, jeszcze troche zagubiony emigrat...(PG) A contemporary tune, referring to the original song "The Red Poppies on Monte Cassino" and the heroism of Polish soldiers. Extremely touching for me, as I find in it my own experiences and feelings when I visited the legendary Monte Cassino myself as a young, still a little lost and overwhelmed, yet proud of the history Polish emigrant...(PG) |
Tego pierwszego wykonania "Czerwonych Makow" na pewno nie da sie zapomniec, ale grupa teatralna II Korpusu czyli "Polska Parada" miala takze wiele innych znaczacych wystepow...
Duzo radosci i artystycznej satysfakcji dostarczyl mi udzial "Polskiej Parady" w Festiwalu Muzyki Miedzynarodowej w Rzymie w 1945 roku. Bralo w nim udzial wiele znakomitych alianckich zespolow wojskowych. Jednak mimo ogromnej konkurencji, "Polska Parada" wybila sie na czolo i zdobyla pierwsze miejsce. Orkiestra Henryka Warsa, polscy solisci i prezentowany repertuar podobal sie ogromnie. Dla calego zespolu byl to niesamowity sukces, nie tylko artystyczny, ale takze propagandowo-polityczny. O Polskiej Armii i jego zespole teatralnym zaczeto mowic bardzo duzo...
Jak potoczyly sie Pana losy po zakonczeniu Drugiej Wojny Swiatowej i czym sie Pan obecnie zajmuje?
Po demobilizacji, podobnie jak wiekszosc zolnierzy z Armii Andersa osiadlem w Anglii. Tutaj pisalem piosenki, wystawialem w teatrze Ogniska Polskiego swoje programy, wspolpracowalem z Marianem Hemarem i innymi tworcami i artystami emigracyjnego zycia kulturalnego. Przez pewien czas przebywalem takze w Paryzu. Na poczatku lat '60, razem z zona, Nina Olenska wyjechalem do USA. Zamieszkalismy w Chicago. Zalozylem tam kilku-osobowy "Teatr Ref-Rena", ktory funkcjonuje do dnia dzisiejszego wystawiajac kameralne programy rewiowo-kabaretowe.
Przez caly czas pobytu w Stanach Zjednoczonych, scisle wspolpracuje z wieloma srodowiskami emigracyjnymi. Pisze piosenki, cale programy rozrywkowe, teksty powitan i pozegnan na te wielkie i te mniejsze okazje - miedzy innymi swoim specjalnym wierszem witalem Jana Pawla II, gdy przyjechal do Ameryki. Nie mam czasu sie nudzic, zarowno jako tworca, jak i wykonawca.
Wystepowal Pan w wielu krajach, przed rozna publicznoscia... Czy mial Pan propozycje wystepow w Polsce i czy ma Pan kontakt z krajem?
Mialem takie propozycje i otrzymuje je nadal. Na przyklad, ostatnio zwrocila sie do mnie Telewizja Polska z propozycja zrobienia programu z moim udzialem. Jednak nie zgodzilem sie na to. W zyciu trzeba wybrac jedna droge, miec ustalony i klarowny punkt widzenia... Nie mam nic przeciwko temu, aby w Polskiej Telewizji lub w Radiu prezentowano moja tworczosc, ale osobiscie nie chce podpisywac zadnych umow o wspolpracy z instytucjami, ktore sa komunistycznymi agendami. Dlatego nigdy nie wystepowalem w powojennej Polsce i wydaje mi sie, ze juz to nie nastapi.
Mimo oddalenia od ojczyzny i tego, ze nie mam juz w Polsce zadnej rodziny, utrzymuje prywatny kontakt z wieloma polskimi artystami... Niejednokrotnie spotykamy sie gdy Oni goszcza na wystepach w Ameryce. Do osob takich naleza miedzy innymi, Mieczyslaw Fogg, Jerzy Polomski, Wojciech Mlynarski, wykonawcy z "Kabaretu Dudek" z Edwardem Dziewonskim na czele i wielu innych. Moje mysli sa zawsze bardzo blisko Polski i spraw, ktore Jej dotycza.
Panie Feliksie, co na zakonczenie chcialby Pan ewentualnie powiedziec swoim rodakom?
Oni wszyscy, chyba dobrze wiedza co chcialbym Im powiedziec, a jednoczesnie czego chcialbym kazdemu zyczyc... "Pogoda ducha!", to wielka sila, ktora pomaga zyc i sprawia, ze swiat jest lepszy. Zyjmy z usmiechem na ustach i zyczliwoscia w sercach, a bedziemy sie wolniej starzec i mniej chorowac!
Londyn, lipiec 1989
“Dziennik Polski” (Londyn – Anglia, 31 sierpien, 1989), “Tygodnik Polski” (Melbourne – Australia, 28 pazdziernik, 1989), “Zwiazkowiec” (Toronto – Kanada, 10 maj, 1990), “Nowy Dziennik” (Nowy Jork – USA, 18 maj, 2016)
* Feliks Konarski zmarl 12 wrzesnia 1991 w Chicago w wieku 84 lat. Pochowany zostal w kwaterze polskich kombatantow, obok swojej zony Niny Olenskiej, na Maryhill Cemetery w Chicago.
Irena Anders, 1920-2010 (pseudonim "Renata Bogdanska") wspomina przyjazn i prace z Feliksem Konarskim, nagranie z 1992.
Feliks Konarski, 1907-1991 (pseudonim "Ref Ren") w monologu "Syberyjskie Wspomnienia", nagranie z 1987.
Irena Anders, 1920-2010 (nick name, Renata Bogdanska) is recalling her friendship and work with Feliks Konarski, recording of 1992.
Feliks Konarski, 1907-1991 (nick name, Ref Ren) in his monologue "Memories of Siberia", recording of 1987.
Feliks Konarski, 1907-1991 (pseudonim "Ref Ren") w monologu "Syberyjskie Wspomnienia", nagranie z 1987.
Irena Anders, 1920-2010 (nick name, Renata Bogdanska) is recalling her friendship and work with Feliks Konarski, recording of 1992.
Feliks Konarski, 1907-1991 (nick name, Ref Ren) in his monologue "Memories of Siberia", recording of 1987.