KAZIMIERZ RADOWICZ... Ksiazki, Sluchowiska, Scenariusze Filmowe
Interview/ Wywiad by Peter Grajda
Kazimierz Radowicz (1931-2018) - Prozaik, scenarzysta, autor słuchowisk. Popularyzator tematyki marynistycznej, historii Gdańska i Ostrowa Wielkopolskiego, gdzie sie urodzil. W 1955 roku ukonczyl studia filologiczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Od 1956 roku mieszka w Gdańsku i zwiazany jest z Polskim Radiem Gdansk gdzie zaczynal prace jako redaktor w redakcji literackiej. Pozniej zostaje szefem Działu Artystycznego tej rozglosni. Wieloletni współpracownik Teatru Telewizji i Teatru Polskiego Radia.
W 1978 jego słuchowisko dokumentalne "Program Nocny" o glosnym uprowadzeniu samolotu Lufthansy z 1977, uzyskalo w ogolnopolskim plebiscycie radiosłuchaczy tytuł "Premiery Roku". Stanowiło to ważne wyróżnienie dla rozgłośni regionalnej i dla samego autora, gdyż słuchowiska w owych latach zajmowały wazne miejsce w ramowce programowej Polskiego Radia. Kazimierz Radowicz wspolpracowal takze jako scenarzysta przy polskich produkcjach filmowych i telewizyjnych: "Nad Niemnem", "Miedzy ustami, a brzegiem pucharu", "Kapitan z Oriona", "Republika Ostrowska", "Gdansk '39" i inymi. Autor 12 ksiazek o tematyce historycznej i marynistycznej. Za twórczość radiową i telewizyjną wyróżniany miedzy innymi nagrodami Prezesa PRiTV oraz Prezydenta Miasta Gdańska i Towarzystwa Przyjaciol Sztuki... |
Kazimierz Radowicz (1931-2018) - A Polish maritime and history writer, journalist, author of many popular radio-dramas, TV shows and screenplays of such well known Polish movies like "Nad Niemnem" ("On the Banks of Niemen River"), "Miedzy ustami, a brzegiem pucharu" ("Between the Cup and the Lip"), "Kapitan z Oriona"("Captain of the Orion") and others... Graduated from the KUL, Catholic University with degree in Polish philology and literature. Radowicz has been living in Gdansk, Poland since 1956 - worked for the Polish Radio-Gdansk as a journalist, literature's editor and then chief of the literature-art section. Recipient of many awards from the management and boards of the Polish TV and Radio, various of cultural organizations, city halls of Gdansk and Ostrow Wielkopolski where he was born...
The book written by Kazimierz Radowicz that particularly brought my attention is "Tryton nie czeka na pogode" ("The Tryton desn't wait for a good weather") - a maritime novel about the Polish oceanic tug boat, TRYTON that sailed the North Atlantic while towing a wreckage of a big cargo ship CLEOPATRA from Canadian port of Quebec City to the ship breakers yard in Spain. An inspiration for this novel was a real Polish salvage-rescue-oceanic tug boat M/S JANTAR and her crew. This vessel participated in many challenging and risky missions while in service of the Polish Rescue-Shipping Company (Polskie Ratownictwo Okretowe) in 1957-1999. The author of the novel worked himself onboard M/S JANTAR in late 1960's...
There is also exceptionally interesting radio-drama called "Program Nocny" ("The Overnight Broadcast") created by Radowicz in 1978. It's a story of the famous hijacked Lufthansa Boeing 737 "Landshut" that was in hands of terrorists for almost 5 days in Oct. 1977... "A team of two radio journalists and the young technician who are together broadcasting overnight a popular music radio show are simultaneously, off the air, following up on the dramatic situation that is unfolding onboard the hijacked plane - hour by hour, they are receiving new, updated information from the newsroom about the plane, all passengers and crew... It's the last night of the ongoing "Landshut's" horror as the deadline of the hijacker's ultimatum is about to expire. How it will end? Will the 90 hostages survive?"
With help of Kazimierz Radowicz I was able to get in touch with the "Radio Poland - Gdansk" and find the archival recording of "The Overnight Broadcast", which has been much appreciated. Thank you! Unfortunately, only the Polish version is available - Below you can find some more information about both - the book and the radio-drama along with the mentioned above original audio recording of "The Overnight Broadcast". There are also some additional info and pictures related to the hijacked plane...
The book written by Kazimierz Radowicz that particularly brought my attention is "Tryton nie czeka na pogode" ("The Tryton desn't wait for a good weather") - a maritime novel about the Polish oceanic tug boat, TRYTON that sailed the North Atlantic while towing a wreckage of a big cargo ship CLEOPATRA from Canadian port of Quebec City to the ship breakers yard in Spain. An inspiration for this novel was a real Polish salvage-rescue-oceanic tug boat M/S JANTAR and her crew. This vessel participated in many challenging and risky missions while in service of the Polish Rescue-Shipping Company (Polskie Ratownictwo Okretowe) in 1957-1999. The author of the novel worked himself onboard M/S JANTAR in late 1960's...
There is also exceptionally interesting radio-drama called "Program Nocny" ("The Overnight Broadcast") created by Radowicz in 1978. It's a story of the famous hijacked Lufthansa Boeing 737 "Landshut" that was in hands of terrorists for almost 5 days in Oct. 1977... "A team of two radio journalists and the young technician who are together broadcasting overnight a popular music radio show are simultaneously, off the air, following up on the dramatic situation that is unfolding onboard the hijacked plane - hour by hour, they are receiving new, updated information from the newsroom about the plane, all passengers and crew... It's the last night of the ongoing "Landshut's" horror as the deadline of the hijacker's ultimatum is about to expire. How it will end? Will the 90 hostages survive?"
With help of Kazimierz Radowicz I was able to get in touch with the "Radio Poland - Gdansk" and find the archival recording of "The Overnight Broadcast", which has been much appreciated. Thank you! Unfortunately, only the Polish version is available - Below you can find some more information about both - the book and the radio-drama along with the mentioned above original audio recording of "The Overnight Broadcast". There are also some additional info and pictures related to the hijacked plane...
"Tryton nie czeka na pogode" (1983) - to jedna z ksiazek Kazimierza Radowicza, ktora zainteresowala mnie szczegolnie. Jest to marynistyczna powiesc o zalodze polskiego holownika oceanicznego TRYTON i specyfice pracy na jednostce jaka jest holownik. W pelnej dramatycznych wydarzen opowiesci o jednym z atlantyckich rejsow TRYTONA, kiedy to holowal z kanadyjskiego portu Quebec City do stoczni zlomowej w Hiszpanii wrak frachtowca CLEOPATRA, czytamy o ludzkich postawach, charakterach i wyszkoleniu polskich marynarzy. Poznajemy niebezpieczenstwa zeglugi przez Atlantyk w okresie jesiennych sztormow, a takze dowiadujemy sie o motywach podejmowanych decyzji przez polskich armatorow w czasach PRL. Ciekawa pozycja, opierajaca sie na autentycznych faktach i doswiadczeniach samego autora z pobytu na pokladzie holownika, jakim byl dla niego holownik Polskiego Ratownictwa Okretowego, M/S JANTAR pod koniec lat '60. Ksiazke powiniem przeczytac kazdy marynista...
LINK VIDEO: Holownik Oceaniczny Polskiego Ratownictwa Okretowego, M/S JANTAR - fragment Polskiej Kroniki Filmowej, 1959
Przy okazji czytania powiesci "Tryton nie czeka na pogode" odkrylem, ze jej autor Kazimierz Radowicz jest takze tworca doskonale znanego mi sluchowiska sprzed lat "Program Nocny" (1978) - jest to niezwykle ekscytujaca, radiowa opowiesc o glosnym porwaniu samolotu Lufthansy "Landshut" z pazdziernika 1977 roku. Samolot ten, jego zaloga i 86 pazazerow bylo w rekach porywaczy przez prawie 5 dni. Historia uprowadzenia tego samolotu i akcja odbicia go z rak napastnikow, to prawdziwie lotniczo-terrorystyczna odyseja, ktora rozpoczela sie na hiszpanskiej Majorce, a skonczyla kilka dni pozniej w somalijskim Mogadiszu...
Sluchowisko "Program Nocny" to opowiesc o dwojce radiowych dziennikarzy i mlodym techniku, ktorzy jednoczesnie podczas nadawania swojego muzycznego "Programu Nocnego", sledza poza antena rozwoj wydarzen na pokladzie uprowadzonego samolotu - godzina po godzinie docieraja do nich wciaz nowe wiadomosci o dramacie samolotu, pasazerow i zalogi... To ma byc ostatnia noc terrorystycznego horroru - uplywa termin ultimatum porywaczy... Jak sie to wszystko zakonczy? Czy 90-ciu zakladnikow ocaleje?
Z pomoca samego Kazimierza Radowicza udalo mi sie odnalezc w rozglosni Radia Gdansk, to ciekawe archiwalne nagranie powyzszego sluchowiska za co bardzo dziekuje. I choc ta opowiesc radiowa nie wiaze sie w zaden sposob z tematyka polskich transatlantykow nie moglem oprzec sie pokusie, aby umiescic to nagranie na ponizszej stronie internetowej - zwlaszcza ze tematyka terroryzmu i bezpieczenstwa lotniczych podrozy jest wciaz niezwykle aktualna. Ponizej znajduje sie link do tego ciekawego, pelnego przejmujacych wydarzen sluchowiska... A wiec, zapraszam do Teatru Polskiego Radia!
"Program Nocny" - Sluchowisko Kazimierza Radowicza
Teatr Polskiego Radia, 1978
Historia glosnego uprowadzenia samolotu Lufthansy Boeing 737 "Landshut" z pazdziernika 1977 roku - niebywaly,
trwajacy 5 dni lotniczo-terrorystyczny dramat 86 pasazerow i zalogi...
Here you can find a link to the mentioned above documentary radio drama "The Overnight Broadcast" by Kazimierz Radowicz.
(The story of hijacked Lufthansa plane, Boeing 737 "Landshut" in Oct. 1977)
This recording and broadcast were done by the "Radio Poland - Gdansk"
trwajacy 5 dni lotniczo-terrorystyczny dramat 86 pasazerow i zalogi...
Here you can find a link to the mentioned above documentary radio drama "The Overnight Broadcast" by Kazimierz Radowicz.
(The story of hijacked Lufthansa plane, Boeing 737 "Landshut" in Oct. 1977)
This recording and broadcast were done by the "Radio Poland - Gdansk"
Kilka faktow i zdjec zwiazanych z historia feralnego lotu i sluchowiskiem Kazimierza Radowicza
(Uprowadzenie samolotu Lufthansy Boeing 737 "Landshut", 13-18 pazdziernik 1977)
Samolot Lufthansy "Landshut", lot numer 181, zostal uprowadzony 13 pazdziernika 1977 przez dwoch mezczyzn i dwie kobiety, w wieku 22-23 lat - czlonkow Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny. Zaloga samolotu zostala zmuszona do zmienienia kursu i pokonania 9,700 kilometrow dokonujac kilku miedzy-ladowan dla tankowania paliwa na trasie z Majorki (Hiszpania) do Mogadiszu (Somalia).
Po pieciu dniach "terrorystycznej odyseji", w nocy 18 pazdziernika 1977, oddzial zachodnnio-niemieckich komandosow (GSG9) przypuscil niezwykle brawurowy, aczkolwiek dobrze przygotowany szturm na samolot w celu uratowania pasazerow i zalogi. Komandosi wtargneli na poklad samolotu jednoczesnie przez wszystkie istniejace wejscia (6). Efektem tego bylo uwolnienie calej grupy 86 pasazerow i 4 czlonkow zalogi - niestety, kapitan samolotu, Jurgen Schumann zostal zastrzelony przez porywaczy dzien wczesniej... W ciagu 7 minutowej akcji szturmowej, trzech z czerech porywaczy zginelo a jedna porywaczka zostala ranna. Operacja komandosow miala przydomek "Feuerzauber" ("Magiczny Ogien") i do dzis nalezy do najbardziej ryzykownych, odwaznych a jednoczesnie pomyslnie zakonczonych operacji
anty-terrorystycznych w historii swiatowego lotnictwa cywilnego...
A few facts and images related to the hijack's story and the radio drama "The Overnight Broadcast" by Kazimierz Radowicz
(The hijacked Lufthansa Boeing 737 "Landshut", Oct. 13-18, 1977)
On October 13, 1977, Lufthansa flight 181 "Landshut" was hijacked by four young terrorists, two men and two women in age of 22-23. All of them were members of the Popular Front for the Liberation of Palestine. The "Landshut" was forced to fly 9,700 kilometers making many stops for refueling between Mallorca (Spain) and Mogadishu (Somalia).
After five days of the dramatic "hijack odyssey", on Oct 18, 1977 the West German anti-terrorist group (GSG9) launched a daring, but well planned rescue operation. Ultimately, the German troops stormed the aircraft through all six doors simultaneously. They freed all 86 passengers and 4 crew members - unfortunately, the captain Jurgen Schumann had been shot by the hijackers a day earlier... Within 7 minutes of this rescue raid, 3 of the 4 hijackers had been killed and one had been injured and captured. The operation was called "Feuerzauber" which in German means “Fire Magic”. This was one of the most daring hijack-rescue mission in history of civil aviation...
Lufthansa Boeing 737 "Landshut"
Porwanym samolotem byl Boeing 737-230C (nr. fabryczny 20254, rejestracja D-ABCE). Samolot byl nazwany "Landshut" dla uhonorowania niemieckiego miasta polozonego w Bawarii (okolice Monachium). Maszyna wrocila do sluzby po gruntownym przegladzie i generalnym remoncie juz w kilka tygodni po porwaniu. W 1985, Lufthansa sprzedala samolot brazylijskiemu przewoznikowi, TAF Linhas Aéreas. Samolot latal z oznaczeniem PT-MTB. Ostatecznie wycofany ze sluzby w styczniu 2008 ze wzgledu na powazne uszkodzenie techniczne... Nazwa "Landshut" jest nadal uzywana przez linie Lufthansa - obecnie nazwe ta nosi Airbus A330 z oznakowaniem rejestracyjnym D-AIKE (nr. fabryczny 636)... Miasto Landshut nazwalo imieniem kpt. Jurgena Schumanna jedna ze swoich ulic, a Lufthansa nadala Jego imie glownemu budynkowi swojego centrum szkoleniowego w Bremen... Drugi pilot, Jurgen Vietor przeszedl na emeryture w 1999 - po 25 latach pracy w Lufthansie.
The hijacked plane was Boeing 737-230C (manufacturers serial number 20254, registration D-ABCE), named after the city of Landshut, near Munich in Bavaria. It was returned to service in Lufthansa after a thorough check and overhaul just a few weeks after the hijack. In 1985 the plane was sold to a Brazilian carrier, TAF Linhas Aéreas and got a new registration, PT-MTB. The Boeing was ultimately withdrew from service in Jan 2008 due to severe damage. However, the name "Landshut" is still used by Lufthansa today - currently on an Airbus A330 (registration: D-AIKE)... The Bavarian town of Landshut named one of its streets after cpt. Jurgen Schumann. Also, the Lufthansa airline gave his name to the main building of their flight training school in Bremen... The copilot, Jurgen Vietor retired from Lufthansa in 1999 - after 25 years of flying.
Porwanym samolotem byl Boeing 737-230C (nr. fabryczny 20254, rejestracja D-ABCE). Samolot byl nazwany "Landshut" dla uhonorowania niemieckiego miasta polozonego w Bawarii (okolice Monachium). Maszyna wrocila do sluzby po gruntownym przegladzie i generalnym remoncie juz w kilka tygodni po porwaniu. W 1985, Lufthansa sprzedala samolot brazylijskiemu przewoznikowi, TAF Linhas Aéreas. Samolot latal z oznaczeniem PT-MTB. Ostatecznie wycofany ze sluzby w styczniu 2008 ze wzgledu na powazne uszkodzenie techniczne... Nazwa "Landshut" jest nadal uzywana przez linie Lufthansa - obecnie nazwe ta nosi Airbus A330 z oznakowaniem rejestracyjnym D-AIKE (nr. fabryczny 636)... Miasto Landshut nazwalo imieniem kpt. Jurgena Schumanna jedna ze swoich ulic, a Lufthansa nadala Jego imie glownemu budynkowi swojego centrum szkoleniowego w Bremen... Drugi pilot, Jurgen Vietor przeszedl na emeryture w 1999 - po 25 latach pracy w Lufthansie.
The hijacked plane was Boeing 737-230C (manufacturers serial number 20254, registration D-ABCE), named after the city of Landshut, near Munich in Bavaria. It was returned to service in Lufthansa after a thorough check and overhaul just a few weeks after the hijack. In 1985 the plane was sold to a Brazilian carrier, TAF Linhas Aéreas and got a new registration, PT-MTB. The Boeing was ultimately withdrew from service in Jan 2008 due to severe damage. However, the name "Landshut" is still used by Lufthansa today - currently on an Airbus A330 (registration: D-AIKE)... The Bavarian town of Landshut named one of its streets after cpt. Jurgen Schumann. Also, the Lufthansa airline gave his name to the main building of their flight training school in Bremen... The copilot, Jurgen Vietor retired from Lufthansa in 1999 - after 25 years of flying.
Nowy "Landshut" linii Lufthansa, Airbus A330 - Listopad 2015
The new Lufthansa "Landshut", Airbus A330 - November 2015
The new Lufthansa "Landshut", Airbus A330 - November 2015
ROZMOWA Z KAZIMIERZEM RADOWICZEM - Gdansk/ Toronto, grudzien 2016
Interview/ Wywiad by Peter Grajda
Piotr Wieslaw Grajda: Panie Kazimierzu, ksiazka ktora zwrocila moja uwage na Pana tworczosc jest powiesc “Tryton nie czeka na pogode”, ktora zostala wydana w 1983. Jest to opowiesc o zalodze holownika oceanicznego, co wydawaloby sie nie jest szczegolnie atrakcyjnym tematem... Dlaczego napisal Pan ta ksiazke?
Kazimierz Radowicz: Napisalem ta ksiazke wlasnie po to, aby "szczury ladowe” dowiedzialy się, jak wyglada praca zalogi holownika oceanicznego i wbrew pozorom, jak wiele moze sie dziac na pokladzie takiej malej jednostki jaka jest holownik… W powiesci wystepuja fikcyjne nazwy statkow i imiona glownych bohaterow tez sa fikcyjne, ale opisywane wydarzenia i praca zalogi bazuja na autentycznych faktach, moich bezposrednich doswiadczeniach i obserwacjach z pobytu na morzu…
W 1967 roku, jako dzienikarz-reporter Polskiego Radia Gdansk mialem okazje spedzic dwa miesiace na pokladzie holownika oceanicznego M/S JANTAR, ktory nalezal do Polskiego Ratownictwa Okretowego i bral udzial miedzy innymi w ryzykownej operacji holowania duzego frachtowca przez Atlantyk w czasie jesiennych sztormow. Bylo to niezapomniane zyciowe doswiadczenie dla mnie i bezposrednia inspiracja do napisania ksiazki. A wiec mozna powiedziec, ze ksiazkowym “Trytonem” jest wspomniany polski holownik M/S JANTAR.
Co najbardziej utkwilo Panu w pamieci z tego czego doswiadczyl Pan na pokladzie Jantara?
Niewatpliwie byl to dwudziesto-cztero godzinny najazd ogromnego huraganu w poblizu Hiszpanii. Holownik Jantar maksymalnie przechylal sie z jednej na druga burte co 8-10 sekund – byl doprawdy jak lupina na rozszalalym morzu. A do tego mial na holu opisywany w ksiazce wrak niesterownego duzego frachtowca, ktory w kazdej chwili mogl nas staranowac… Na domiar zlego, w tym samym czasie, kapitan odebral sygnal SOS od tonacego niemieckiego statku. Bylo dramatycznie i prawdziwy starch zagladal w oczy kazdemu kto byl wowczas na pokladzie.
Kazimierz Radowicz: Napisalem ta ksiazke wlasnie po to, aby "szczury ladowe” dowiedzialy się, jak wyglada praca zalogi holownika oceanicznego i wbrew pozorom, jak wiele moze sie dziac na pokladzie takiej malej jednostki jaka jest holownik… W powiesci wystepuja fikcyjne nazwy statkow i imiona glownych bohaterow tez sa fikcyjne, ale opisywane wydarzenia i praca zalogi bazuja na autentycznych faktach, moich bezposrednich doswiadczeniach i obserwacjach z pobytu na morzu…
W 1967 roku, jako dzienikarz-reporter Polskiego Radia Gdansk mialem okazje spedzic dwa miesiace na pokladzie holownika oceanicznego M/S JANTAR, ktory nalezal do Polskiego Ratownictwa Okretowego i bral udzial miedzy innymi w ryzykownej operacji holowania duzego frachtowca przez Atlantyk w czasie jesiennych sztormow. Bylo to niezapomniane zyciowe doswiadczenie dla mnie i bezposrednia inspiracja do napisania ksiazki. A wiec mozna powiedziec, ze ksiazkowym “Trytonem” jest wspomniany polski holownik M/S JANTAR.
Co najbardziej utkwilo Panu w pamieci z tego czego doswiadczyl Pan na pokladzie Jantara?
Niewatpliwie byl to dwudziesto-cztero godzinny najazd ogromnego huraganu w poblizu Hiszpanii. Holownik Jantar maksymalnie przechylal sie z jednej na druga burte co 8-10 sekund – byl doprawdy jak lupina na rozszalalym morzu. A do tego mial na holu opisywany w ksiazce wrak niesterownego duzego frachtowca, ktory w kazdej chwili mogl nas staranowac… Na domiar zlego, w tym samym czasie, kapitan odebral sygnal SOS od tonacego niemieckiego statku. Bylo dramatycznie i prawdziwy starch zagladal w oczy kazdemu kto byl wowczas na pokladzie.
Dwa holowniki Polskiego Ratownictwa Okretowego M/S Koral i na drugim planie, M/S Jantar - jednostki blizniacze zbudowane dla Polski w brytyjskiej stoczni w 1957 roku (1225 T, 3150 KM). Obie jednostki braly udzial w wielu pelnomorskich rejsach i akcjach ratunkowych. Byly dobrze znane w srodowisku marynarzy... Holownik M/S Jantar byl tym na ktorym mial okazje plywac Kazimierz Radowicz i
wlasnie ten holownik stal sie inspiracja do napisania ksiazki
wlasnie ten holownik stal sie inspiracja do napisania ksiazki
Czy praca i obowiazki zalogi holownikow oceanicznych roznia sie czyms szczegolnym od tego jak pracuja zalogi na innego typu jednostkach?
Sa duze roznice… Zaloga holownika, ktora z reguly liczy ok. 20-22 osob ma zdecydowanie więcej pracy w czasie rejsu przede wszystkim ze względu na to, ze za swoja rufa ma druga, holowana jednostke. A niejednokrotnie ta “holowana jednostka”, jak to bylo w przpadku Trytona, to po prostu wrak – niesterowna masa zelastwa, ktora jest bez wlasnego napedu i zdana jedynie na manewry holownika. Stalowa lina-hol wciaz napreza sie i luzuje, poszarpuje – holowany statek jakby myszkuje, to w lewo, to w prawo… wiatr, wyzsza fala pchnac go moga w kazdej chwili na boki, ale takze do przodu, co zwyczajnie grozi tragiczna kolizja z samym holownikiem…
Zatem zaloga holownika, musi byc caly czas niezwykle czujna, dobrze wyszkolona i szybka aby odpowiednio reagowac. Poza tym, niejednokrotnie w przypadku holowania wrakow zaloga ta musi sie podzielic – czesc jej pozostaje na holowniku, ale kilka osob musi zawsze przeniesc sie na jednostke holowana, aby tam obserwowac ewentualne przecieki, przechyly, naprezenia lin holowniczych…
Kilku-dniowy lub kilku-tygodniowy pobyt na takiej holowanej jednostce, ktora najczesciej jest w fatalnym stanie nie nalezy do przyjemnosci – nie ma tam zasilania, jest ciemno, brudno, sa szczury i inne robactwo – jest nieprzyjemnie i niebezpiecznie. Z tym wszystkim musi sie zmierzyc zaloga holownika. Jest to zdecydowanie wiecej pracy, odpowiedzialnosci i ryzyka niz podczas sluzby na zwyklym frachtowcu.
Zalogi pracujace na holownikach, to ludzie bardzo ciezkiej pracy – odwazni, a jednoczesnie niepozorni, nie lubiacy obnosic sie z tym co robia. Takim tez byl sam kapitan Wlodzimierz Slocinski, ktory dowodzil Jantarem podczas wspomnianego, niezwykle niebezpiecznego rejsu… Byl to czlowiek bardzo niepozorny, skromny, nieduzego wzrostu – z wygladu, bardziej przypominal urzednika niz “wilka morskiego” jakim byl.
Co ciagnie ludzi do morza, dlaczego chca i godza sie pracowac w niebezpiecznych warunkach?
Niewatpliwie jest to chec na posmakowanie morskiej przygodny – chec rozbudzona chocby czytaniem marynistycznych ksiazek Conrada-Korzeniowskiego czy pieknej ksiazki Makuszynskiego “Wielka Brama”, ktora bardzo polecam…
Sa jednak takze bardziej prozaiczne motywacje pracy na morzu w trudnych warunkach – sa to pieniadze. Nie wiem dokladnie jakie marynarze maja pensje obecnie, ale w latach ’70 byly to stosunkowo bardzo dobre zarobki, ktorych czesc byla przyznawana w dewizach. Praca na morzu to przeciez byla rowniez mozliwosc wyjazdu zagranicznego, zakupow dla rodziny w zachodnich sklepach, dostep do lepszej zywnosci. To bardzo necilo i chyba wciaz neci, choc na pewno nie tak jak dawniej.
Poza tym, w czasach PRL, kazdy kto skonczyl szkole morska nie mial specjalnego wyboru co do tego na jakiej jednostce bedzie plywac. Byly tzw “przydzialy” i plywalo sie na takim statku na ktory dostalo sie przydzial – dotyczylo to takze holownikow oceanicznych, na ktorych warunki pracy, jak juz wspomnialem byly wyjatkowo trudne i niebezpieczne. A wiec, najczesciej ludzie pracowali tam gdzie ich wysylano. Nie bylo wyboru.
Z Pana ksiazki dowiadujemy sie, ze zlecenie na holowanie przez sztormowy Atlantyk wraku niesterownego frachtowca bylo zleceniem bardzo trudnym, wrecz ryzykownym. Nie chcialy sie tego podjac renowowane firmy holenderskie czy hiszpanskie… Podjal sie tego polski armator – Polskie Ratownictwo Okretowe. Cala operacja udala sie, ale czy nie byla ona zbyt ryzykowna? Przeciez mogly byc duze straty materialne, a nawet realne straty w ludziach…
Przykro to mowic, ale realia PRL-owskiej Polski byly takie, ze gospodarce socjalistycznej potrzebne były dewizy-dolary i to liczylo sie najbardziej. Armatorzy brali kazdy kontrakt na ktorym mozna bylo zarobic dewizy. To było ważniejsze niż ryzyko utraty sprzetu czy ludzi. Wydaje sie, ze urzednik z biura armatora nie zastanawial sie zbytnio na tym ryzykiem. Tak bylo! Mam tylko nadzieje, ze obecnie wyglada to chocby troche inaczej…
W swojej ksiazce porusza Pan temat “marynarskiej przesadnosci”…
Tak, marynarze sa bardzo przesadni i ja zreszta tez. Nie wiem dokladnie z czego to wynika – byc moze z tego, ze caly czas obcuja oni z natura, maja okazje do obserwowania pogody, morza, innych osob z zalogi i podczas dlugich rejsow rozmyslaja nad tym wszystkim zbyt duzo, wyciagajac wnioski, szukaja prawidlowosci i formuluja pewne reguly (?)
Czesto z tego powodu zdarzaja sie sytuacje prawdziwie “czarnego humoru”… Pamietam, jak ktoregos dnia rejsu na Jantarze, zauwazylismy za burta rekina z odcieta glowa, ktora ten zapewne stracil podplywajac zbyt blisko do sruby napedowej… Prawie kazdy z zalogi mial wowczas swoje zdanie na temat tego co to wrozy, a zadna z tych wrozb nie byla dobra… Wielu marynarzy jest przekonanych, ze ich statki maja dusze – wiara taka moze byc mobilizujaca, ale jak to staralem sie ukazac w ksiazce, moze takze niebezpiecznie paralizowac ludzkie zachowania w sytuacjach ekstremalnych.
Jako dziennikarz z Wybrzeza mieszkajacy w Gdansku, na pewno interesowal sie Pan tematem polskich transatlantykow M/S BATORY i jego nastepcy TS/S STEFAN BATORY. Czy ma Pan jakies refleksje na ich temat?
Szczerze mowiac, nigdy szczegolnie nie interesowal mnie temat polskich transatlantykow, aczkolwiek zarowno Batory, jak i jego nastepca, Stefan Batory byly mi znane… Starego Batorego zwiedzałem jako chłopiec, tuż przed wybuchem Drugiej Wojny Swiatowej w 1939, gdy cumowal w Gdyni w oczekiwaniu na swoj kolejny rejs.
Natomiast na pokładzie Stefana Batorego bylem juz jako pasazer plynac z Montrealu do Polski pod koniec lat ’60. Byl to poczatek sluzby Stefana Batorego pod polska bandera i rejs ten wspominam jako… bardzo nudny dla mnie – ucztowanie w restauracji, popijanie kawy, lezakowanie na pokladzie, wieczorne dancingi, to wszystko nie jest moim ulubionym sposobem na spedzanie czasu…
Panie Kazimierzu, jest Pan autorem ksiazek i scenariuszy filmowych, ale takze, a moze przede wszystkim dziennikarzem radiowym zwiazanym od lat z Polskim Radiem Gdansk… Pana praca radiowa to takze bycie autorem wielu popularnych sluchowisk. Jest wsrod nich jedno szczegolne, “Program Nocny” z 1978 roku.
Jest to sluchowisko dokumentalne odnoszace sie do glosnego uprowadzenia pasazerskiego samolotu Lufthansy w 1977, ktorego dramat trwal ponad 5 dni… Mowil o tym terrorystycznym wydarzeniu caly swiat i nawet obecnie kiedy terrorystyczne ataki zdarzaja sie bardzo czesto i spowszednialy, wciaz pamieta sie o terrorystycznej odyseii Boeinga 737 “Landshut” Lufthansy. Jak zrodzil sie pomysl na to sluchowisko i jak wspomina Pan prace przy jego realizacji?
Lubie pracowac w nocy i wlasnie w czasie jednej z takich nocy, jesienia 1977 roku, gdy siedzialem przy biurku mialem wlaczone radio i uslyszalem komunikat o porwaniu niemieckiego samolotu, a potem byly nastepne dramatyczne komunikaty o sytuacji pasazerow i realnej mozliwosci wysadzenia samolotu w powietrze… narastalo napiecie. I wlasnie ta niebywala atmosfere oczekiwania i wielkiego napiecia postanowilem przeniesc do tekstu sluchowiska “Program Nocny”. Chyba udalo sie, bo sluchowisko to, w plebiscycie sluchaczy Polskiego Radia wygralo tytul “Premiery Roku 1978”. Bylo to znaczace wyroznienie…
Co do samego nagrywania “Programu Nocnego”, to choc odbywalo sie ono juz w kilka miesiecy po uprowadzeniu samolotu, to atmosfera w studiu byla na swoj sposob, szczegolna bo mielismy do czynienia z autentycznym materiałem, z prawdziwym dramatem i to niewatpliwie rzutowalo na prace aktorow i calego zespolu.
Samolot Lufthansy, Boeing 737 "Landshut" - uprowadzenie tego samolotu w 1977, to temat sluchowiska "Program Nocny"
Jak zbieral Pan i weryfikowal informacje do tego sluchowiska? Jest tam wiele znaczacych szczegolow dotyczacych sytuacji na pokladzie samolotu i samych porywaczy – w czasach gdy nie bylo internetu, na pewno nie latwo bylo zdobyc potrzebne materialy faktograficzne…
To prawda, w koncu lat ’70, kiedy zdarzylo sie porwanie samolotu Lufthansy, a w kilka miesiecy potem powstawalo sluchowisko, o internecine nikt jeszcze nie slyszal. Nie mozna bylo za pomoca kilku klikniec i wejsciu na Google znalezc potrzebne informacje do napisania tekstu. Zdobywanie tych informacji odbywalo sie w tradycyjny sposob, a wiec czytanie gazet, biuletynow, sledzenie wiadomosci w radiu i telewizji, rozmowy z kolegami…
Trzeba powiedziec, ze dookola bylo dosyc duzo wiadomosci na ten temat – wszak bylo to jedno z pierwszych tak spektakularnych atakow terrorystycznych na samolot pasazerski. Media poswiecaly temu wydarzeniu duzo uwagi, a wiec informacji bylo sporo. Najbardziej wiarygodne opisy dotyczace sytuacji na pokladzie samolotu i roznych szczegolow, co do zachowan porywaczy pochodzily od stewardesy Gaby Dilmann i drugiego pilota Jurgena Vietora. Zeznawali on przed policja i roznymi sluzbami, potem bylo to publikowane, a ja bacznie te informacje sledzilem. I wlasnie na podstawie tego wszystkiego powstalo sluchowisko “Program Nocny”.
Czy sluchowisko radiowe nagrywa sie “za jednym posiedzeniem” czy robi sie to tak jak w filmie - we fragmentach, ktore potem sa montowane razem?
Sluchowiska radiowe nagrywa sie, z reguly “za jednym posiedzeniem”. Aczkolwiek, ostateczne nagranie poprzedzone jest zawsze tzw. “czytaniem” czyli grupowym zapoznaniem sie z tekstem, a potem proba w studio - nastepnie przerwa na posilek, kawe i powrot do studia na ostateczne nagranie… Przecietne, godzine-trwajace sluchowisko nagrywalismy zwykle w ciagu jednego dnia lub nocy. Tak tez bylo z “Programem Nocnym”.
Czasami potrzebne sa jakies poprawki i aktorzy musza wrocic do studia w innym dniu, ale unika sie tego robic poniewaz nawet najlepszy aktor moze miec nieco zmieniony glos w innym dniu, a mikrofony wychwyca to i calosc sluchowiska moze byc przez to nieco zaburzona. A wiec generalnie wszyscy staraja sie, aby nagranie rozpoczac i zakonczyc tego samego dnia, wlacznie z potrzebnymi poprawkami-dograniami.
Czy latwo jest pozyskac dobrych aktorow do wystapienia w sluchowisku?
Raczej tak - nie ma, a przynajmniej nie bylo z tym wiekszych problemow za moich czasow, gdy pracowalem w Polskim Radiu. Aktorzy stosunkowo chetnie godzili sie na prace przy sluchowiskach. Wiekszosc z nich zawsze pracowala i nadal pracuje w teatrach i sa zajeci od wtorku do niedzieli, ale poniedzialki sa dla Nich zwyczajowym dniem wolnym od pracy w teatrze i wlasnie glownie w poniedzialki nagrywalismy wszystkie sluchowiska…
Formula sluchowiska jako artystycznego wyrazu, rozni sie znacznie od tego, co aktorzy robia na codzien – wiekszosc z Nich lubi tego typu odmiane. Poza tym, “Teatr Polskiego Radia” mial zawsze bardzo dobre notowania i to co sie tam robilo bylo zwykle na wysokim poziomie, a wiec takze chociazby z tego wzgledu, aktorzy zawsze byli i sa zainteresowani udzialem w nagraniach sluchowisk.
Co jest najtrudniejszym elementem w tworzeniu sluchowiska?
Wlasne lenistwo! Czasami ma czlowiek pewne pomysly i koncepcje, ale jakos trudno jest usiasc przy biurku, poswiecic potrzebny czas i zapisac to co jest w glowie…
Ale, odpowiadajac na Pana pytanie nieco powazniej… Zawsze staram sie byc jak najbardziej obiektywny w tym co pisze, przedstawiac sytuacje taka jaka jest czy byla - bez stawiania werdyktow. Swoiste “wywazenie tematu” jest dla mnie bardzo istotne, a jednoczesnie jest to czasami bardzo trudne, zwlaszcza jak nie ma wystarczajacych informacji i gdy w gre wchodza emocje…
Przykladem mojego sluchowiska, ktoremu poswiecilem wiele uwagi w tym, aby byc jak najbardziej obiektywnym jest sluchowisko z 1986 roku “Tratwa Nr. 5302”. Jest to historia dotyczaca tragicznego zatoniecia polskiego drobnicowca M/S BUSKO ZDROJ i szukania winnych smierci 24 marynarzy, ktorzy zgineli w lutym 1985 roku. Innym, takze dosyc emocjonalnym moim sluchowiskiem jest “Rzym – sroda 13 maja” z 1990 roku o zamachu na Papieza, Jana Pawla II…
Nalezy wspomniec ze istotna trudnoscia w nagrywaniu sluchowisk jest rowniez brak odpowiednich funduszy, zwlaszcza w rozglosniach regionalnych, jako ze sluchowiska tworzone sa glownie w Warszawie, a wiec wiekszosc srodkow finansowych lokowanych jest wlasnie tam...
Sa wiec rozne problemy zwiazane z nagrywaniem sluchowisk, jednak ich produkcja, mimo, ze jest czasami trudna jest takze bardzo fascynujaca – lubie laczenie slowa z glosami aktorow, muzyka i efektami dzwiekowymi. Jest w tym niewatpliwie pewna "radiowa magia”.
Siedziba Polskiego Radia Gdansk przy Aleii Grunwaldzkiej 18 w Gdansku-Wrzeszczu. Tutaj przez wiele lat pracowal Kazimierz Radowicz
Od momentu umieszczenia na Youtube, sluchowiska “Program Nocny”, niewiele ponad miesiac temu, odsluchano go juz ponad 4 tys. razy – to bardzo duzo! Zauwazylem, ze inne sluchowiska tez ciesza sie ogromna liczba internetowych odsluchan… Czym tlumaczyc tak wielka ich popularnosc?
Przede wszystkim jest mi bardzo milo, ze po ponad 35 latach od napisania i nagrania sluchowiska, wciaz cieszy sie ono tak duzym zainteresowaniem wsrod sluchaczy. Jednoczesnie musze jednak przyznac, ze popularnoscia ta jestem troche zaskoczony… Wszak wydawaloby sie ze kamery video istniejace juz teraz wszedzie i telewizja pozera wszystkich i wszystko dookola – nie ma juz miejsca na nic innego, a zwlaszcza na staro-dawne radio. A jednak okazuje sie, ze jest chyba troche inaczej (?) Byc moze wiaze sie ta z ta “magia radia”, o ktorej juz wspominalem – magia, ktora tak silnie dziala na nasza wyobraznie i ktorej nie zastapi zadna telewizja i kamery…
Czy ma Pan jakies ulubione sluchowisko czy autora, ktorego ewentualnie postrzega Pan jako swojego mistrza i wzorzec do nasladowania?
Nie - nie mam takich wzorcow. Nigdy nie chcialem nikogo nasladowac. Robilem i robie swoje w taki sposob jak umiem i czuje… Przyznac jednak musze, ze bardzo lubie wszelkiego rodzaju adaptacje literackie - zarowno radiowe, filmowe czy telewizyjne. Dlatego bardzo wielka radosc sprawila mi praca scenarzysty przy filmie “Nad Niemnem” wedlug powiesci Elizy Orzeszkowej. Powstanie tego filmu przy moim udziale sprawilo mi duza satysfakcje zawodowa.
Panie Kazimierzu, co na zakonczenie naszej rozmowy chcialby Pan powiedziec radiowym sluchaczom i internautom?
Chcialbym Ich wszystkich prosic o to, aby nigdy w swoim zyciu nie zapominali o znaczeniu “Ksiazki”. Nowoczesne techniki przekazu medialnego jak radio, telewizja, internet sa wspaniale i wiele moga, ale moim zdaniem nie zastapia one nigdy “Ksiazki”– to na niej zbudowana jest cala Kultura, to “Ksiazka” stanowi jej fundament i powinnismy o tym pamietac.
Poza tym, chcialbym pozdrowic rodakow na calym swiecie, a zwlaszcza tych mieszkajacych w Kanadzie oraz podziekowac za zainteresowanie moja osoba i tworczoscia.
Bardzo dziekuje za rozmowe
Grudzien 2016
Przede wszystkim jest mi bardzo milo, ze po ponad 35 latach od napisania i nagrania sluchowiska, wciaz cieszy sie ono tak duzym zainteresowaniem wsrod sluchaczy. Jednoczesnie musze jednak przyznac, ze popularnoscia ta jestem troche zaskoczony… Wszak wydawaloby sie ze kamery video istniejace juz teraz wszedzie i telewizja pozera wszystkich i wszystko dookola – nie ma juz miejsca na nic innego, a zwlaszcza na staro-dawne radio. A jednak okazuje sie, ze jest chyba troche inaczej (?) Byc moze wiaze sie ta z ta “magia radia”, o ktorej juz wspominalem – magia, ktora tak silnie dziala na nasza wyobraznie i ktorej nie zastapi zadna telewizja i kamery…
Czy ma Pan jakies ulubione sluchowisko czy autora, ktorego ewentualnie postrzega Pan jako swojego mistrza i wzorzec do nasladowania?
Nie - nie mam takich wzorcow. Nigdy nie chcialem nikogo nasladowac. Robilem i robie swoje w taki sposob jak umiem i czuje… Przyznac jednak musze, ze bardzo lubie wszelkiego rodzaju adaptacje literackie - zarowno radiowe, filmowe czy telewizyjne. Dlatego bardzo wielka radosc sprawila mi praca scenarzysty przy filmie “Nad Niemnem” wedlug powiesci Elizy Orzeszkowej. Powstanie tego filmu przy moim udziale sprawilo mi duza satysfakcje zawodowa.
Panie Kazimierzu, co na zakonczenie naszej rozmowy chcialby Pan powiedziec radiowym sluchaczom i internautom?
Chcialbym Ich wszystkich prosic o to, aby nigdy w swoim zyciu nie zapominali o znaczeniu “Ksiazki”. Nowoczesne techniki przekazu medialnego jak radio, telewizja, internet sa wspaniale i wiele moga, ale moim zdaniem nie zastapia one nigdy “Ksiazki”– to na niej zbudowana jest cala Kultura, to “Ksiazka” stanowi jej fundament i powinnismy o tym pamietac.
Poza tym, chcialbym pozdrowic rodakow na calym swiecie, a zwlaszcza tych mieszkajacych w Kanadzie oraz podziekowac za zainteresowanie moja osoba i tworczoscia.
Bardzo dziekuje za rozmowe
Grudzien 2016
"Tratwa Nr, 5302" - Sluchowisko Kazimierza Radowicza
Teatr Polskiego Radia, 1986
"Tratwa Nr. 5302" to dokumentalne sluchowisko autorstwa Kazimierza Radowicza zainspirowane katastrofa polskiego statku
M/S BUSKO ZDROJ z 8/9 lutego 1985 - jej przyczynami i konsekwencjami, pragnieniem wyjasnienia przyczyn smierci 24 marynarzy.
W sluchowisku, ktore bylo wyemitowane w styczniu 1986, wykorzystano oryginalne nagrania z procesu w Izbie Morskiej w Gdyni...
Katastrofa statku M/S BUSKO ZDROJ (1974 ton) miala miejsce na Morzu Pólnocnym po wyplynieciu z Oslo w nocy 8/9 lutego 1985 r. W czasie silnego sztormu w statek uderzyly, jedna po drugiej dwie silne fale powodujac przesuniecie wadliwie umocowanego ladunku zelaznych pretow. Statek stracil statecznosc, przechylil sie na prawa burte i blyskawicznie zatonal. W lodowatej wodzie, oczekujac na pomoc, zginelo 24 czlonków zalogi. Zdolano uratowac jedynie radiooficera – Ryszarda Ziemnickiego. W akcji ratowniczej odnaleziono i zidentyfikowano tylko osiem cial...
Jak wykazalo sledztwo, marynarze zgineli przede wszystkim ze wzgledu na brak przeszkolenia w obsludze szalup ratunkowych. Tym, którym udalo sie opuscic tonacy statek, zycie moglo uratowac zamkniecie wejscia do wnetrza pneumatycznej Tratwy Ratunkowej, tak aby nie wdzierala sie do srodka lodowata woda oraz zapalenie lamp sygnalizacyjnych i odpalenie racy, lecz procedury te nie zostaly dopelnione. Wskutek nieprawidlowo ogloszonego alarmu, czesc zalogi nawet nie zdawala sobie sprawy z powagi sytuacji. Statek mial wady konstrukcyjne, byl w zlym stanie technicznym, a jego sprzet ratowniczy byl zdekompletowany... Kamienny Obelisk upamietniajacy katastrofe M/S BUSKO ZDROJ oraz groby czlonków zalogi, znajduja sie na Cmentarzu Komunalnym w Gdyni Witominie... Dwa lata wczesniej, 20 stycznia 1983 na Morzu Sródziemnym zatonal siostrzany statek M/S KUDOWA ZDROJ – zginelo wowczas 20, uratowano 8 osób.
The "Life Raft Nr. 5302" ("Tratwa Nr. 5302") is a documentary radio drama by Kazimierz Radowicz.
This radio drama was inspired by the disaster of the Polish cargo ship M/S BUSKO ZDROJ in the North Sea on Feb. 8/9, 1985.
During the heavy storm the ship was hit by two huge waves... As a result, the improperly secured cargo of iron bars got loose and moved away to the starboard side - the ship ultimately lost its balance, started listing and ultimately sunk within minutes.
During the investigation it came out the ship had serious design problems, was in bad technical condition, lacking of proper maintenance and missing some of the basic rescue equipment. The crew of 25 was poorly trained in emergency procedure - even those who managed to get into the inflatable life raft couldn't survived due to lack of proper skills to handle the raft and follow up on the emergency protocol. As a result, only one crew member survived, radio officer Ryszard Ziemnicki and only 8 bodies have been recovered - all buried at the "Witomin Cemetery" in Gdynia, Poland. Also, on the ground of this cemetery a stone obelisk was built in memory of the M/S BUSKO ZDROJ and her crew...
This radio drama was recorded and broadcasted by the "Radio Poland - Gdansk" in 1986.
M/S BUSKO ZDROJ z 8/9 lutego 1985 - jej przyczynami i konsekwencjami, pragnieniem wyjasnienia przyczyn smierci 24 marynarzy.
W sluchowisku, ktore bylo wyemitowane w styczniu 1986, wykorzystano oryginalne nagrania z procesu w Izbie Morskiej w Gdyni...
Katastrofa statku M/S BUSKO ZDROJ (1974 ton) miala miejsce na Morzu Pólnocnym po wyplynieciu z Oslo w nocy 8/9 lutego 1985 r. W czasie silnego sztormu w statek uderzyly, jedna po drugiej dwie silne fale powodujac przesuniecie wadliwie umocowanego ladunku zelaznych pretow. Statek stracil statecznosc, przechylil sie na prawa burte i blyskawicznie zatonal. W lodowatej wodzie, oczekujac na pomoc, zginelo 24 czlonków zalogi. Zdolano uratowac jedynie radiooficera – Ryszarda Ziemnickiego. W akcji ratowniczej odnaleziono i zidentyfikowano tylko osiem cial...
Jak wykazalo sledztwo, marynarze zgineli przede wszystkim ze wzgledu na brak przeszkolenia w obsludze szalup ratunkowych. Tym, którym udalo sie opuscic tonacy statek, zycie moglo uratowac zamkniecie wejscia do wnetrza pneumatycznej Tratwy Ratunkowej, tak aby nie wdzierala sie do srodka lodowata woda oraz zapalenie lamp sygnalizacyjnych i odpalenie racy, lecz procedury te nie zostaly dopelnione. Wskutek nieprawidlowo ogloszonego alarmu, czesc zalogi nawet nie zdawala sobie sprawy z powagi sytuacji. Statek mial wady konstrukcyjne, byl w zlym stanie technicznym, a jego sprzet ratowniczy byl zdekompletowany... Kamienny Obelisk upamietniajacy katastrofe M/S BUSKO ZDROJ oraz groby czlonków zalogi, znajduja sie na Cmentarzu Komunalnym w Gdyni Witominie... Dwa lata wczesniej, 20 stycznia 1983 na Morzu Sródziemnym zatonal siostrzany statek M/S KUDOWA ZDROJ – zginelo wowczas 20, uratowano 8 osób.
The "Life Raft Nr. 5302" ("Tratwa Nr. 5302") is a documentary radio drama by Kazimierz Radowicz.
This radio drama was inspired by the disaster of the Polish cargo ship M/S BUSKO ZDROJ in the North Sea on Feb. 8/9, 1985.
During the heavy storm the ship was hit by two huge waves... As a result, the improperly secured cargo of iron bars got loose and moved away to the starboard side - the ship ultimately lost its balance, started listing and ultimately sunk within minutes.
During the investigation it came out the ship had serious design problems, was in bad technical condition, lacking of proper maintenance and missing some of the basic rescue equipment. The crew of 25 was poorly trained in emergency procedure - even those who managed to get into the inflatable life raft couldn't survived due to lack of proper skills to handle the raft and follow up on the emergency protocol. As a result, only one crew member survived, radio officer Ryszard Ziemnicki and only 8 bodies have been recovered - all buried at the "Witomin Cemetery" in Gdynia, Poland. Also, on the ground of this cemetery a stone obelisk was built in memory of the M/S BUSKO ZDROJ and her crew...
This radio drama was recorded and broadcasted by the "Radio Poland - Gdansk" in 1986.
"Kapitan z Oriona" - TVP 1977
Jeden z filmow wedlug scenariusza Kazimierza Radowicza
Prymus szkoly morskiej o nieduzym stazu zostaje mianowany kapitanem statku rybackiego, ORION. Doswiadczona załoga ostentacyjnie demonstruje swoja niechec do nowego przelozonego. Konflikt poteguje "pech" kapitana – statek nie lowi ryb nawet na najlepszych lowiskach. Dopiero wykrycie przez dowodce przyczyny, polegajacej na awarii jednego z urzadzen, rehabilituje go w oczach zalogi...
Wystepuja miedzy innymi, Wiesław Zanowicz, Wojciech Kostecki, Stanislaw Michalski, Jerzy Rogalski,
Lech Grzmocinski, Marek Nowakowski - rezyseria, Zbigniew Kuzminski.
"The Captain of the ORION" - Polish Television 1977
One of the movies based on the screenplay by Kazimierz Radowicz
A young captain, just after graduation got a command of the small fishing boat. The crew is very skeptical of his professional and social skills worrying to lose a good income in their salaries. After experiencing a couple of failures related to bad luck and malfunction of equipment, the captain is able to proof himself in the eyes of his people...
Wystepuja miedzy innymi, Wiesław Zanowicz, Wojciech Kostecki, Stanislaw Michalski, Jerzy Rogalski,
Lech Grzmocinski, Marek Nowakowski - rezyseria, Zbigniew Kuzminski.
"The Captain of the ORION" - Polish Television 1977
One of the movies based on the screenplay by Kazimierz Radowicz
A young captain, just after graduation got a command of the small fishing boat. The crew is very skeptical of his professional and social skills worrying to lose a good income in their salaries. After experiencing a couple of failures related to bad luck and malfunction of equipment, the captain is able to proof himself in the eyes of his people...